O maj gad!
To niech już lepiej nic nie mówi, tylko całuje.
Nie, to też nie. Nie mogłabym całować się z ustami, które takie frazesy serwują.
Nie, to też nie. Nie mogłabym całować się z ustami, które takie frazesy serwują.
Murakami mnie męczy. Czytam dla zasady: od deski do deski, ale nie mogę, nie rozumiem, nie zachwycę się. A to podobno takie modne teraz.
Za to w 2 dni pochłonęłam Martynę Wojciechowską i jej Misję Everest. Szlajanie się w zimnie po górach bez dostępu do bieżącej wody to zupełnie nie moja bajka i nie za bardzo czuję klimat odmarzających palców, ale w książce podoba mi się szczerość i takie uparte, czasem beznadziejnie uparte, dążenie do celu. Czy w życiu bardziej chodzi o to, jak się idzie, niż gdzie się chce dojść? Chyba tak.
Na pilatesie za to, cały czas myślałam o grzanym winie, które mam w domu. Nawet w pozycji zdechły kot z głową w dół i powykręcanymi nogami. Zajęcia prowadzi urocza blondynka z sadystycznym zacięciem, za to rewelacyjnym gustem muzycznym. Więc biegam na te zajęcia i płacę za to, że mnie później boli. Sukces uwieńczy pierwszy rozłupany pośladkami orzech. Jakkolwiek to brzmi.